wtorek, 30 grudnia 2014

卌 Chapter 6

Przez to całe zajście Iggy nie odzywała się do mnie już 3 dzień, jutro wigilia jak mam jej spojrzeć prosto w oczy? No jak? Mama cały czas była zabiegana w kuchni, taty oczywiście nie było, a ja siedziałam jak ten tępy debil i wpatrywałam się w ścianę przed mną, fascynująca była .. serio. 
- Lily, skończył mi się mak. - wow moja mama odezwała się pierwszy raz w tym dniu muszę przyznać, że robi postępy. - Proszę Cię, idź do sklepu. - nie czekałam tylko założyłam na swoje nogi czarne converse'y i już mnie nie było w domu. Zamiast mroźnej pogody, czy też może śniegu po kolana słońce dawało we znaki. Jest straszne duszno, nie do co w innych częściach naszego pięknego świata. 

Myśląc, nie myśląc weszłam do sklepu złapałam do ręki koszyk i co pierwsze zrobiłam było wejście w dział z żelkami. O tak! Coś co kocham, miałam też straszne dylematy, które mam wziąć ale postanowiłam, że wezmę obie. 
- Co ja to miałam jeszcze... no tak mak - walnęłam się z otwartej ręki prosto w czoło, po czym wyszłam z działu ze żelkami i weszłam w inny, gdzie spotkałam swojego wiernego przyjaciela. 

- No proszę, Jack i zakupy? Kto by pomyślał? - zaśmiałam się na co chłopak odwzajemnił mój czyn i musnął wargami mój policzek. 
- A no ja, wiesz mama chciała mak nie wiem na co - pokazał mi co trzyma w ręce i uśmiechną się szelmowsko. - A ty po co tutaj? Myślałem, że będziesz cały dzień leniuchować, albo chociaż mamie pomagać w przygotowaniach świątecznych. - podeszłam bliżej chłopaka i wzięłam z pułki to co miałam wziąć. 
- Widzisz, o ile dobrze widzisz też przyszłam po mak. - wrzuciłam potrzebny mi towar do koszyka i poszłam dalej. 
- Ojej, czyżby nasza Lilianka nie mogła się wyspać bo jej mama przeszkodziła. - zaśmiał się Jack, na co dostał przez łeb. - Hej za co to? - jęknął i pomasował miejsce w które go walnęłam udając, że to go bolało. 
- Nie zadzieraj ze mną, nie mam dzisiaj zbytnio humoru. - wzięłam jeszcze dwa kartony soku pomarańczowego i poszłam w stronę kasy.
- Hej.. - zaczął - Nie wiem co ci,ale wynika z tego, że albo dostałaś okres, albo ktoś nadepnął ci na odcisk, albo. .. - nie dokończył bo kiedy usłyszałam te słowa przerwałam mu.
- Jack! - wrzasnęłam na niego, nie patrzyłam czy ktoś się nami interesuje czy też może nie. - Jakiś ty dzisiaj dowcipny. - wyłożyłam na taśmę to co miałam do zapłacenia i czekałam za Jack'ime. 


- No wreszcie Lily - moja mam westchnęła na mnie głośno po czym jeszcze dodała. - Masz gościa - uśmiechnęła się do mnie niewinnie i pokazała mi ręką w stronę mojego pokoju. Czy ja myślę czy się mylę.. Proszę żeby to nie był on. 
- Kto tam znów przylazł? - zapytałam zrezygnowana mamę a ta tylko się do mnie uśmiechnęła, zachichotała pod nosem i weszła do kuchni. Po drodze do swojego pokoju krzyknęłam do mamy coś w stylu "Dziękuje mamo" I już byłam przed drzwiami swojego pokoju, kiedy nagle dostałam sms od Jack'a. Weszłam do pokoju zapatrzona na co usłyszałam od mojego towarzysza cichy chichot, popatrzyłam się na niego i nie mogłam się w ogóle mylić, to właśnie był Tristan.. 


Tylko czego on tak właściwie ode mnie chce? 


Popatrzyłam na niego i uniosłam pytająco brwi, na co tylko się uśmiechnął po czym mnie przytulił, odwzajemniłam ten gest bo gdzieś tam w głębi siebie czułam, że nie żartuje mówiąc, że jestem jego siostrą. 
- Lily.. - zaczął cały czas trwaliśmy w tym uścisku nie przerywając tego. - Strasznie się za tobą z tęskniłem. - odsunęłam się na moment i popatrzyłam w jego oczy, gdy następnie znów się przytuliłam do niego. 
- Ja też.. ja też Tris. - uśmiechnęłam się pod nosem, gdy po chwili do mojego pokoju wpadła mama i przerwała nam rodzinna "atmosferę" 
- Lily, zrobiłam wam herbatę do picia.. - nie dokończyła bo gdy na nas spojrzała uśmiechnęła się do nas i wyszła z pokoju. W końcu z Tristanem odczepiliśmy się od siebie i zaśmialiśmy się z nie wiadomo z czego. 
- No to teraz moja mama będzie myślała, że jesteś moim chłopakiem, albo coś w tym stylu. - ponownie zaśmialiśmy się z tych słów. - Chodź na tą herbatę bo ostygnie. - Tris jako gentelmen otworzył drzwi i przepuścił mnie jako pierwszą, zbiegłam ze schodów i czekałam, aż mój braciszek postąpi w moje ślady, ale nie zrobił tak tylko zwlekł się z tych schodów tak wolno, aż myślałam, że mijają wieki. Wskazałam palcem, że ma udać się do salonu natomiast ja poszłam do kuchni po herbatę, nie chcąc rozmawiać z moją mamą na temat kto jest i w ogóle szybko wyszłam z pomieszczenia i udałam się do salonu, gdzie na kanapie zastałam Tristana. 


- O nie.. - jęknął Tris - Już jest tak późno, muszę się już powoli zbierać. Wstał powoli z kanapy, rozciągnął się i popatrzył na mnie. - Masz strasznie dobre samopoczucie, że nie chce mi się wracać do mojej bandy. - zrobił nagłos na słowo bandy. 
- Nikt cię nie wygania, przecież możesz zostać. - uśmiechnęłam się do niego pokazując rząd białych ząbków, na co zachichotał i pokręcił przecząco głową. - To chociaż daj mi się odprowadzić. - stałam z kanapy i udałam się na korytarz gdzie miałam swoje converse'y w panterkę, założyłam je i dopiero teraz zorientowałam się, że Tristan ma takie same. 
- Nie dość że rodzeństwo, to jeszcze się podobnie ubieramy się. - uśmiechnęłam się do niego i wbiegłam do mamy powiedziałam jej gdzie idę, ta tylko kiwnęła mi głową, że się zgadza i wyszłam już przed dom gdzie czekał Tris. 
- Czyli powiadasz, że masz jeszcze 3 kolegów z którymi mieszkasz. - wyszczerzyłam się i patrzyłam przed siebie. 
- O nie, nie, nie.. Nie będziesz zarywać do moich przyjaciół. - zaśmialiśmy się po czym ja dodałam za niego. - Nie no wiesz spoko, jeszcze mam czterech osobników, którzy są mega przystojni.. Taki na przykład Iwin, Hood, Clifford czy też może Hemmings. - teraz to mega , mega parsknęłam śmiechem nie wiem czemu w ogóle to powiedziałam, przecież.. a z resztą.


Pożegnałam się z Tristanem i szłam już w stronę swojego domu, co prawda było już ciemno i ulice były ciemne, te wszystkie zaułki były jeszcze gorsze niż w dzień, mój blondasek nalegał, że zawiezie mnie do domu bo nie chce, żeby mi się coś stało, ale zaprzeczyłam powiedziałam sama sobie dojdę nie potrzebuję już pomocy, ale teraz naprawdę się bałam.. 


Byłam już spory kawał od domu Evans'a, ale teraz jakbym się zgubiła. Nie wiedziałam w którą stronę mam iść. Szłam dalej nie patrząc przed siebie, chciałam zadzwonić do Tris'a ale nie zrobiłam tego. Nie zważając na te poczynania przyspieszyłam swój krok, ale osoba za mną również przyspieszyła. 
Zaczęłam biec, nie patrzyłam za siebie nagle na kogoś wpadłam spojrzałam przestraszona w górę i zobaczyłam znaną mi już czuprynę postawioną na żel. Luke patrzył na osobę, która za mną szła chwilę potem usłyszałam bieg.. na całe szczęście ten ktoś uciekł.. 
- Nie powinnaś sama chodzić o tej porze po tej dzielnicy.. - powiedział tak zimno, że na moich ramionach poczułam chłód. Cały czas tkwiłam w jego objęciach, odeszłam od niego potarłam swoje ramiona i szłam przed siebie. Nagle na swoich ramionach poczułam, jak Hemmings zakłada swoją koszulę. Spojrzałam na niego pytająco, chciałam mu ją oddać ale odpowiedział mi, że mi się ona bardziej przyda. 
- Dziękuje. - powiedziałam tak cicho, że prawdopodobnie tego nie usłyszał.. Czułam jego perfumy, strasznie pociągające one były, uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam przed siebie. 
Całą drogę spędziliśmy w ciszy, ale nie przeszkadzało to nam, no .. bynajmniej mi. 

Byliśmy już pod moim domem, chciałam zdjąć jego koszulę na co Luke zachichotał pod nosem i pokręcił przecząco głową, uśmiechnęłam się pod nosem i pożegnałam się z Hemmingsem i popędziłam jak najszybciej do domu. na przywitanie od rodziców dostałam wiele, wiele pytań i takie tam. Weszłam do swojego pokoju i zasnęłam w ciuchach.. 



***


Następnego dnia, mama wbiegła do mojego pokoju budząc mnie przy tym niemiłosiernie. 
- Liliana wstawaj jest już 14! A o 16 mają przyjść goście. - ponaglała mnie, odsłoniła moje okno przez co do mojego pokoju wdarły się promienie słoneczne. - No już nie ma na co czekać.. wstawaj, wstawaj. Widzę, że ten twój kolega przyjechał do ciebie, no ale jak nie chcesz zejść to co ja się będę prosić. - Poderwałam się z łóżka i podeszłam do okna by upewnić się czy moja rodzicielka mówiła prawdę. No chociaż raz pozbyła się mnie z łóżka w taki sposób. 
- O matko to Tristan. - zbiegłam po schodach, otworzyłam mu drzwi zanim zadzwonił do nich. 
- Hej. - przytuliłam się do niego i popatrzyłam na niego teraz zobaczyłam, że ma ze sobą jakąś paczkę.. o cholera zapomniałam do niego kupić jakiś prezent na święta. 
- Ja tylko dosłownie na chwilę.. - uśmiechnął się i wręczył mi paczkę. - Proszę upominek ode mnie i przyjaciół. - wskazał głową na samochód w którym znajdowała się pozostała 4. 
- Wiesz, że nie musiałeś.. - uścisnęłam go i popatrzyłam na niego smutno.. - No ale wiesz ja nie mam nic do ciebie.. przez to wszystko zapomniałam.. 
- Nic nie szkodzi, wiesz nie lubię dostawać prezentów ja lubię je komuś dawać. - jeszcze raz się do mnie uśmiechnął i przytulił. - Bardzo chciałbym spędzić z tobą święta, tak jak to mi obiecałaś, ale jestem już zaproszony do państwa Ball.. nie mogę im odmówić.. ale to długa historia, może opowiem ci ją kiedyś. - Pożegnał się ze mną i nim się spostrzegłam ich samochodu już nie było pod moim domem. - No to ładnie... 


Właśnie nakrywałam do stołu tak jak to kazała mi mama, mój tata szykował się w sypialni, a moja mama chodziła jak jakaś katarynka. Biegała od ściany do ściany, od jednej półki do drugiej słuchając przy tym kolęd. Jak już wspomniałam może i nie, ja Liliana Evans nienawidzę świat, żadnych podkreślam żadnych. Nie obchodzą mnie zbytnio one, ale jak trzeba to trzeba.. 
Po nakryciu stołu, poszłąm do swojego pokoju przebrać się w czarną sukienkę, która była od góry skórkowa, a od dołu pikowana właśnie ją dostałam od Tris'a. Jednak chłopaki maja gust. Uśmiechnęłam się do siebie, zrobiłam sobie lekki makijaż, podkreśliłam oczy oraz wyprostowałam swoje długie brązowe włosy. 
Usłyszałam dzwonek co oznaczało, że goście już przyszli. Na swoje nogi jeszcze założyłam czarne lity i byłam już gotowa. Zeszłam na dół i spotkałam się ze spojrzeniem Iggy.. 

Obawiam się, że nie wybaczy mi tego wszystkiego...

Uśmiechnęłam się do niej co od razu odwzajemniła. Spojrzałam na jej włosy.. końcówki włosów były różowe..
Niezła stylizacja Iggy.. zaśmiałam się w myślach i podeszłam do nich.. No jak to zwyczaju.. modlitwa, dzielenie się opłatkiem.. ble ble ble.. wiecie sami.. 


Po zjedzonej kolacji rozdaliśmy prezenty, które znalazły się pod choinką.. 
Ja od rodziców Iggy dostałam książkę "Gwiazd Naszych Wina" od Iggy dostałam koszulkę "Green Day" i "AC/DC" + czarny lakier do paznokci. Iggy dostała ode mnie również koszulkę "AC/DC" lakiery do paznokci i plakat z jej ulubionym zespołem. Po tym udałyśmy się do mojego pokoju gdzie zaczęły się nasze rozmowy. 

Podeszłam do okna z poczynania, żeby je zasłonić, ale gdy zobaczyłam kto stoi pod moim domem.. 

No muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego...
Mimo tego uśmiechnęłam się pod nosem.. 


- Liliy coś się stało?


______________________________________________________________
OD AUTORKI
Przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! 
Nie dodałąm rozdziału w święta, bo kompletnie o nim zapomniałam.
Wybaczcie mi.. 
Chciałam, żeby było inaczej no ale.. sami wiecie.. 
We wigilie miał być ten rozdział, ale wiecie jak to wigilia.. -.-
W święta tego nie dodawałam bo wiedziałam, że tak czytak nikt tego 
by nie czytał, więc dodaje świąteczny rozdział teraz dzisiaj przed sylwestrem. 
No właśnie, to jest ostatni rozdział w tym roku.. 
Więc chce wam życzyć, wszystkiego co najlepsze w nowym roku. 
No i oczywiście, żeby 2015 był lepszy niż 2014.. ;33 
Oraz pianego Sylwka! ;** 
Dobra nie pisze nic więcej.. 
piszcie wasze opinie na temat tego rozdziału, chociaż wiem 
że spieprzyłąm ten rozdział... znaczy końcówkę.. A właśnie puki pamiętam.. 
jak wam się podoba wystrój bloga? ;3 Curly Angel, za zrobienie tego wystroju :* 

sooł.. DO ZOBACZENIA ZA ROK :D

 
 

niedziela, 21 grudnia 2014

卌 Chapter 5

NOTATKA POD ROZDZIAŁEM :) 


Nie wiedziałam co miałam zrobić.
Dowiedziałam się w nocy że mam starszego brata, na dodatek jesteśmy do siebie strasznie podobni.

I co ja teraz mam myśleć?
Co ja mam powiedzieć rodzicom?!


To znaczy co oni mają mi do powiedzenia?!


Nie zasnęłam w nocy, nie mogłam w ogóle spać.
Po głowie chodziły tylko te słowa.



,, Strasznie za tobą tęskniłem ,,



Chciałam się wybrać do Iggy, w końcu jej rodzice do mnie zadzwonili i kazali przyjechać, ale to jak najszybciej.
Nie czekałam tylko pośpiesznie ubrałam na siebie jakieś rzeczy i wybiegłam z domu.
Rodzice coś tam do mnie krzyczeli, jakoś nie chce mi się z nimi rozmawiać.


Tristan.. skąd ja cię kojarzę?


Te pytania chodziły mi po głowie. Miałam dziwne wrażenie, że już go gdzieś kiedyś widziałam, lecz nie byłam pewna..
Dzisiaj miałam ochotę na spacer, ponieważ nie miałam daleko do szpaitala, zaledwie jakieś 15 minut.
Dzisiejszy dzień dawał we znaki, było strasznie gorąco, a ja nie związałam włosów tylko pozostawiłam je rozpuszczone. Na całe szczęście miałam swoje czarne RayBan'y, założyłam je i nie patrząc co się dzieję przed mną uderzyłam w kogoś.

Myślałam, że upadnę na chodnik czy coś w tym stylu, ale ktoś trzymał mnie w żelaznym uścisku. Gdy spojrzałam w górę miałam ochotę uciekać jak najdalej.
Ale czy aby napewno? Nie było takiej potrzeby.. chyba.
Moim jak by to można nazwać.. ,, bohater ,, został jeden z kolegów Luka, tylko nie jestem pewna jak on ma na imię.


- Dziękuję. - Powiedziałam mało słyszalnie, ale jak do niego to na dosyć głośno.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się przyjaźnie na co automatycznie zrobiłam tą samą czynność co on.
- Nie zdążyłem przedstawić się. - zaczął - Jestem Ashton, niestety albo stety przyjaciel Hemmo. - Odeszłam od niego na bezpieczną odległość i wtedy za nim dostrzegłam jeszcze 3 sylwetki które zbliżały się do nas.

- Ashton! Lepiej uważaj bo jak by cię Tris zobaczył przy jego .. teraz największym skarbie, to ci nogi z dupy powyrywa. - Boże ile on razy może zmieniać kolor włosów? Jeszcze wczoraj miał zielone.

- Mike, weź przestań.. my tylko gadamy, prawda? - ostatnie słowa skierował do mnie, gdy pozostała trójka podeszła odeszłam od nich jeszcze dalej niż stałam wcześniej.

- Oj no, ale sie nas nie bój. - Hood, powinieneś wiedzieć, że jesteś na mojej czarnej liście, tak samo jak i reszta. Wywróciłam oczami na jego słowa.
- Hemmings! - ktoś krzyknął na Luka, nie wiem kto bo ten głos nie był mi jeszcze znany.. dziwne c'nie?

Teraz dopiero, kiedy podeszła do nas osoba która krzyczała na Luka, okazała się że ma na imię Tristan.. 


Braciszek chciał uratować siostrę? Sama umiem się obronić 


Na jego słowa prychnęłam pod nosem, przez co nie obyło się od cichych śmiechów chłopaków. 
- Nie mam ochoty na żadne rozmowy.. - powiedziałam i zaczęłam powoli od nich odchodzić. - Niestety spieszę się, i to bardzo. - zaczęłam uciekać jak najszybciej od nich, dzieliły mnie od wejścia zaledwie kilka metrów już. Gdy już miałam wchodzić do środka na swoich biodrach poczułam czyjeś ręce, zaczęłam się szarpać ale nie było mi to dane.
- Ludzie czy wy nie możecie mnie zostawić? - zapytałam podirytowana.  
- No to już z bratem nie chcesz porozmawiać? - spojrzałam na Tristana i widziałam jaką robi smutną minę.. Boże ja nie wiem co ja mam o nich wszystkich myśleć.. Luke jest w gangu, ale za to przystojny.. Teraz okazało się, że mam brata, który też jest w tym całym bagnie... No ludzie no! 
- Nie.. - westchnęłam - Teraz nie mogę spieszę się do przyjaciółki - wskazałam na szpital i dodałam  - Naprawdę kiedy indziej. Weszłam już bezpiecznie do budynku i pokierowałam się na to piętro na, którym leżała Iggy. Już widziałam, że przed jej salą nikogo nie było czyli musieli być w środku - pomyślałam sobie tak i podeszłam bliżej. Widziałam przez szklane drzwi jak jej rodzice się cieszą na widok swojej córki która się wybudziła, westchnęłam z ulgą jak zobaczyłam że nic nie jest Iggy, nie przeżyłabym tego mimo iż znamy się nie za długo to i tak mogę wiedzieć, że można jej zaufać. 


Iggy zauważyła, że stoję przed jej salą i się do niej uśmiecham.
Czy cieszyłam się w tej chwili? 

Taki i to cholernie! Moja przyjaciółka jest już naprawdę można powiedzieć zdrowa? 
Znaczy już na pewno z nią okay. 
Jej rodzice wyszli ze sali z wielkimi uśmiechami, i worami po oczami co tylko oznaczało, że przez kilka dobrych godzin nie spali. 
- Liliana, Iggy chce z tobą porozmawiać. - skinęłam głową i weszłam do pomieszczenia zamykając za sobą wielkie szklane drzwi. 
- Iggy! Ale mi napędziłaś stracha! Chcesz, żebym dostała zawału?! - usiadłam obok niej na krzesełku i wpatrywałam się jak w obrazek, była taką ciekawą istotką dla mnie jak nie wiem co. 

- Lily spokojnie.. nie chciałam ciebie martwić, nie kazałam też rodzicom mówić, chciałam ci sama to osobiście powiedzieć. - złapała mnie za rękę i popatrzyła mi w oczy. - Posłuchaj mnie uważnie. - zaczęła - Mam raka.. raka tarczycy.. nie chciałam ci tego mówić bo nie wiedziałam, czy mogę Cię nazwać przyjaciółką, znajomą, czy bóg wie co jeszcze. - otworzyłam szeroko oczy i nie dowieżałam co ona do mnie mówi. 
- Jak to..? Ty masz raka... - nie wiedziałam w ogóle co mam mówić. 


Najpierw Tristan, teraz jeszcze dowiaduję się, że moja przyjaciółka ma raka.. 
Nie to na pewno jakieś bajki.. 

Iggy nic nie odpowiedziała, patrzyła się w jakiś punkt przed sobą. 
- Wiedz.. Iggy, że zawsze możesz na mnie liczyć i to naprawdę, nie zostawię cię. - uśmiechnęłam się do nie i zaczęłyśmy rozmowy o różnych pierdołach, nie chciałam jej na razie mówić o czym się dowiedziałam, dowie się w swoim czasie. 


***

Od wyjścia ze szpitala Jonas minęło już półtora miesiąca, nie miałam przez ten czas do czynienia z Lukiem i jego przyjaciółmi, oraz z Tristanem.. Podejrzane, ale przynajmniej miałam spokój, mogłam ten czas spędzić z Iggy w końcu za kilka dni będą święta. 
- Jak tam przygotowania do świąt? - kolejne pytanie padło z ust Jonas, robiłyśmy małe zakupy na wigilię, co prawda nasze rodziny miały je spędzać razem, ale tak czy siak trzeba kupić jakieś prezenty. - Lily co ja mam ci kupić na te święta. - była dzisiaj strasznie denerwująca, nie wiem z jakiego to powodu, ale jak dla mnie to za dużo nałykała się tabletek. 
- Iggy spokojnie..przecież dobrze wiesz jak przygotowania do świąt, opowiadałam ci.. a na święta możesz mi kupić książkę "Gwiazd Naszych Wina" - uśmiechnęłam się do niej najładniej jak tylko mogłam. 
- Lily... oglądałaś ten film tyle razy, po co ci książka? - zapytała zirytowana, nie wiem co jest takiego złego w tym ten film jest znakomity. 
- Ja nie wiem w ogóle o czym ty mówisz.. - gdzieś tam w oddali na ulicy dostrzegłam Tristana ze swoim kolegą.. niech to szlag zauważyli mnie..
- Iggy, wiesz co ten sklep jest bardzo fajny.. - pchałam blond włosom dziewczynę w stronę jakiegoś sklepu, nie patrzyłam jaki to sklep weszłyśmy do niego pośpiesznie jak tylko mogłam. 
- Dlaczego weszliśmy do sklepu z garniturami, i dlaczego pchałaś mnie? - o cholera zaczęła coś podejrzewać. - Co tutaj się dzieję? - zapytała, w tym momencie drzwi do sklepu się otworzyły, a ja tylko modliłam się aby to nie był mój brat, moje ciśnienie momentalnie wzrosło. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam kto to wszedł, o dziwo kilka znanych mi twarzy było.. wiecie "koledzy ze szkoły" odetchnęłam z ulgą i spojrzałam przez okna sklepu. 
- czysto - powiedziałam sama do siebie i wyszłam ze sklepu jak gdyby nigdy nic, nie zorientowałam się kiedy dołączył do nas mój brat. 


- Czy to tak ładnie uciekać i chować się przed własnym bratem?
  Iggy stanęła jak wryta i nic więcej nie powiedziała.. 
 Obawiam się że będę miała kłopoty i to wielkie.. 

________________________________________________________________



OD AUTORKI;
Przepraszam was serdecznie za to, że nie dodawałam 
rozdziałów przez ponad 4 tygodnie.. 
ale to brak weny na rozdziały. 
tak jak napisałam we wiadomości dla was, 
postaram się nadrobić to, teraz tak naprawdę powinien być 
9 rozdział a jest dopiero który...? 
No tak 5.. 
Wiem naprawdę, ten rozdział mimo tego że jest do dupy,
to jeszcze krótki ;cc 
Ale postaram się poprawić :))
Sooł.. Do następnego! :D 




wtorek, 16 grudnia 2014

卌 Wiadomość

Przepraszam, że nie dodaje rozdziału, ale nie mam zbytnio czasu na pisanie....
Wiecie teraz te święta.. 
Jak się uda postaram się dodać 23 przed wigilią i we wigilii, lub nawet jakoś w tygodniu, żeby nadrobić t stracone rozdziały. ;cc 
Jeszcze raz was przepraszam i obiecuję, że wszystko nadrobię! :))