wtorek, 18 listopada 2014

卌 Chapter 3

PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY JEŚLI GDZIEŚ BĘDĄ! :))
____________________



Kolejny dzień trzeba wstać do szkoły.
O boże!
Nienawidzę szkoły jak prawie każda osoba.
No powiedzcie mi szczerze, chce wam się wstawać o 6.00 rano i szykować się do tej pieprzonej szkoły jak i tak się niczego nie nauczysz...
Jak dla mnie do chore, ten który wymyślił szkołę musiał być naprawdę niezłym geniuszem.
Na całe szczęście to już piątek i 2 i pół dnia można tak powiedzieć wolnego. Dzień jak co dzień wstałam zrobiłam te najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam do szkoły, niby dzisiaj nie miało być nic ciekawego i w ogóle, no ale jak miałam się nudzić sama w domu to wole iść ponudzić się w szkole, po za tym miałam się spotkać zaraz po zajęciach z Iggy i ,,naszą paczką,, 

Szczerze nie miałam na to ochoty, no ale nalegali mnie i pod jakimś pozorem im uległam. 

Strasznie dziwne, gdy zajechałam pod szkołę nikogo nie było na parkingu, na trawniku przed szkołą żadna osoba się nie wylegiwała, na boisku też ani jednej żywej duszy, nawet żadnych odgłosów nie było słychać w szkole.. dziwne..
Zakluczyłam swój samochód pilotem a klucze od auta w rzuciłam gdzieś na spód mojej torebki.
Gdy weszłam do szkoły zobaczyłam tylko kilku uczniów na korytarzu, nie znałam jeszcze ich za dobrze, ale mogłam stwierdzić że byli oni z młodszych klas.
Ale coś zaniepokoiło mnie w ich zachowaniach, jakoś dziwacznie się zachowywali.. 
Jak by to były jakieś roboty lub coś w tym rodzaju. 
Spojrzałam na swój plan i ewidentnie miałam teraz mieć w-f, ale dlaczego nikogo nie było na tym popieprzonym boisku?
Dlaczego nikt nie robił rozgrzewki?
I dlaczego taka głucha cisza panuje w szkole?!
Naprawdę, to staję się naprawdę dziwne.
Nie czekała tylko poszłam do szatni z zamiarem przebrania się na w-f i pójściem na niego.
Nie chciało mi się dzisiaj naprawdę nic, już chciałam powiedzieć że zapomniałam stroju no ale i tak by się od kogoś znalazł, więc po co kłamać?
Już zawiązałam buty, kiedy usłyszałam krzyki z sali gimnastycznej. 
- O cholera! - powiedziałam pod nosem i popędziłam szybko jak tylko mogłam na salę. 
Drzwi od sali było lekko uchylone a wszędzie były ślady krwi, otworzyłam szeroko usta i już chciałam krzyczeć ale szybko zatkałam usta dłonią. 
Do moich oczu napłynęła momentalnie tsunami łez, zmył mi cały makijaż. 
W przeciągu minuty wyglądałam jak jakieś widmo, ale jeszcze lepiej jak jakaś czarownica. 
Zauważyłam leżącą Iggy, która chciała się podnieść.. 
Nie miała tyle siły, usłyszałam jeden, drugi i trzeci strzał.. 
Krzyknęłam! Chciałam podbiec do niej i ją jak najmocniej przytuli, i myślałabym, że to coś da.. 
W połowie drogi znów usłyszałam strzały, tym razem to ja padłam na podłogę.. 
Kolejne trzy strzały.. 
Moje powieki stawały się strasznie ciężkie.. 
Osoba która wykonała strzały nachyliła się nade mną, lecz nie miałam tyle siły by na nią popatrzeć i już odpłynęła 

NA DOBRE.. 


Obudziłam się cała zalana potem.. 
Spokojnie Liliana to tylko był zły sen, teraz wiesz że nie możesz oglądać horrorów sama.
Ten sen był bardzo realny nie dosyć, że dzisiaj miałam na pierwszej lekcji w-f tak jak w tym powalonym śnie.. 
A co jeśli tak się stanie?! 
Co jeśli, to jest mój ostatni dzień w moim życiu?!
Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 5.45, nie było mi już dane zasypiania, gdyż, iż, ponieważ za 15 minut miałam wstawać.
Wstałam w stanie żółwia z łóżka, podeszłam do szafy i wybrałam jakieś rzeczy, nie zważając na to jaka jest pogoda, wzięłam czarne rurki z dziurami, do tego bluzka z Nirvany, czarne vans'y a włosy upięłam w kucyka. 
Weszłam do łazienki i miałam taką chęć wzięcia sobie zimnego, wręcz lodowatego prysznicu, no ale jestem nieraz takim leniem że nie chce mi się nawet takiej prostej rzeczy zrobić jak ta. 
Umyłam zęby, zrobiłam lekki makijaż oraz założyła swojego kolczyka we wargę, czyli moją kochaną i najszczęśliwszą czarną podkowę (nie pytajcie dlaczego).
Zeszłam na dół i zrobiłam sobie ciepłą herbatę, ale może powinnam wypić coś zimniejszego? 
Z jednej strony było mi cholernie zimno, a z drugiej cholernie gorąco. 

Takie życie Lili.. 

Zajechałam pod szkołę i było tak samo jak w moim głupim śnie. 
Wyszłam ostrożnie z auta, po czym zamknęłam go pilotem i rozejrzałam się dookoła. 
Nie no o tej godzinie co ja przyjeżdżam do szkoły wszyscy już coś robią przed dziedzińcem szkoły, a tu przywitała mnie głucha cisza.. 
Może powinnam się bać?
Po tym jak zastałam otwarte drzwi domu i ten liścik, to jest jak fragment z horroru. 
Na całe szczęście weszłam do szkoły a tam trwał straszny harmider, nie wiadomo co się stało. 
Wszystko działo się tak jakby wybuchła bomba! 
No i Wszystko eksplodowało.. 
Sprintem przebiegłam całą szkołę, żeby dostać się do szatni a tam na całe szczęście zastałam żywe, całe ani draśnięte roześmiane dziewczyny i kilku chłopaków, między innymi Jack, Josh, Mickey, Ben i Nicki. 
- O nasza spóźnialska się odnalazła. - zaśmiał się uroczo Nicki i uśmiechnął się do mnie. - Zaspałaś czy co? - dodał 
- Jaka spóźnialska? Przecież jestem na czas tak? - przywitałam się z chłopakami ale nigdzie nie było Iggy. - A gdzie jest Iggy? - zapytałam. Mówiąc szczerze jak nie było Iggy to się tak jakoś dziwnie czułam. 
- Nasza Jonas, jest chora na ćwiczenia zręcznościowe i tak wiesz nie przyszła. -  powiedziała właśnie... jak ona tam miała chyba Rose.
Wiem że jest tak tępa co mój nuż do krojenia chleba, jest blondynka ale przefarbowała się na brąz. 
Wiecie żeby sobie nie myśleli że jest jakaś inna od nas.. 
Ale okay. 
- Dla twojej wiadomości Rose, to Iggy jest chora. Ma gorączkę, bóle gardła i z tego co mi jeszcze wiadomo wymiotuje. - Jack, najwyraźniej był na nią stanowczo zdenerwowany, ja nie wiem czy ona naprawdę taka jest czy tylko udaje, ale wiem jedno że nie podoba się Jack'owi ani żadnemu chłopakowi z ,,naszej paczki,, tak mi mówili. 
Teraz dziewczyny tak zwane ,,pierwszaki,, mają szał na ,,świtę Hemmingsa,, 
Tsa.. 
- Jak to chora?! Z kim ja będę siedzieć na lekcjach?! - zapytałam oburzona, wiem że znajdzie się jakaś osoba, każda by chciała ze mną siedzieć. 
W przeciągu kilku dni wyrobiłam sobie w tej szkole niezłą renomę.
Tylko ten nauczyciel od biologi.. 
No wyszło jak wyszło, nie była to moja wina, lecz głąba numer 1 Luka Hemmingsa i głąba numer 2 Caluma Hooda! 


UGH! Idioci   

Dzwonek.. zapraszający uczniów na poszczególne zajęcia..
A mnie zapraszający na wychowanie fizyczne.. Taaak! jak ja to kocham (kocham sarkazm.. strasznie) 
Nie miałam czasu przez tą przerwę na przebranie się, nie czekając ani nie patrząc na to że w szatni znajdują się chłopacy (prędzej czy później tak czy tak zobaczyliby mnie w stroju kąpielowym) przebrałam się w strój sportowy, założyłam swoje air max'y, popatrzyłam na przyjaciół którzy mieli otwarte buzie. 
- Nie chce wam nic mówić, ale zaraz każdemu po kolei wleci mucha. - popatrzyłam na nich z uśmiechem i wyszłam ze szatni, gdzie poszłam na boisko. 
- No dzisiaj się wam upiekło, nie będziemy robić ćwiczeń zręcznościowych. - powiedział trener zapatrzony w jakieś kartki. 
- Ehem.. przepraszam, a co będziemy robić? - Zapytała Rose, nie wieże że każą przychodzić w takich bluzkach z takim wielkim dekoltem na lekcje.
- Jak to co? Hall nie ośmieszaj się, proszę! Dzisiaj będziecie grać w piłkę nożną, tak jak i chłopacy. - o jacie! Nie wiedziałam że od mojej dawnej szkoły wpuszczą nas na boisko, żebyśmy mogły sobie pograć w nogę...
Jekja ale się jaram! Aham, a czy wam też wspomniałam że Hemmings i jego kumple też są z nami na lekcji? 
- Co?!Ja nie będę grała w tą popieprzoną piłkę nożną, niech pan sobie to wybije z głowy. - Ojojoj, ktoś nie wykonuje polecenia nauczyciela.. 
- W takim razie nasza księżniczka Hall, będzie całe dwie godziny biegać, gdyż obie lekcje gramy, więc wybieraj Rose. Grasz i się trochę męczysz, czy może męczysz się całe dwie godziny i przerwę nad bieganiem. - powiedział zafascynowany trener. Oczywiście że ja wybrała bym piłkę nożną, ale jak woli sobie pobiegać to proszę bardzo, tartan czeka. 
- Pff.. gdzie tu sprawiedliwość? - powiedziała pod nosem, na co trener nic nie powiedział tak jak by ma na nią totalną wylewkę. 
- Dobrze drużyny będzie wybierać.. - spojrzał na chłopaków i powiedział - Hemmings i Blue, przypominam że wybieracie czterech chłopaków i jedną dziewczynę, Hemmings zaczyna. - rzecz jasna jestem pewna że żaden mnie nie weźmie, ale jak by miał mnie ktoś wziąć to wole Jack'a. 
- Ash, Mike, Cal, Fred i.. - popatrzył na wszystkie dziewczyny zatrzymał się na mnie i na jego twarzy zagościł cwaniacki uśmieszek. - I Liliana. - nie wiedziałam co mam powiedzieć, zamurowało mnie. Podeszłam do ich grupy i popatrzyłam na Jack'a przepraszająco, na co uśmiechną się do mnie przyjaźnie i wybrał swoją ekipę. 
- Dobrze a więc resztę podzieli się jakoś i wygrana drużyna będzie grała z kolejną. - powiedział trener i podał nam piłkę, już mi się nie chciało grać ale nie poddam się i pokażę im jak to się gra w Polsce i innych miejscach tam gdzie mieszkałam. 
- Mam nadzieje Evans, że grasz tak dobrze jak wyglądasz. - Hemmings klepną mnie w jeden z moich pośladków i dodał - Bo jeśli nie to będę musiał ciebie wymienić na Rose, ale ona jest tak tępa, że nie wiem co to piłka. - zaśmiał się i puściła mój pośladek, reszta chłopaków z ,, naszej drużyny ,, zaśmiała się na poczynania Luka.  
Gra się rozpoczęła byłam na obronie, ale nikt nie chciał mi podawać piłki. 
- Evans uważaj podaje do ciebie. - Krzyknął chłopak z bandamką na głowie, piłka do mnie przyleciała, z zwinnością jak Neymar czy Messi omijałam każdego, aż nagle piłka znalazła się w bramce. 
- Przepraszam chłopaki. - powiedziałam przepraszająco do moich przyjaciół. - Chce wam pokazać jak tu się gra. - uśmiechnęłam się do niech i pobiegłam na swoją połowę, chłopakom z mojej drużyny opadły szczęki. 
Oparłam się rękoma o swoje kolana i powiedziałam do ich. 
- Widzicie? Tak się gra w Polsce a nie.. - gra się znów rozpoczęła, jak to krzyknął do mnie Hemmings ,, Nie chap się tak na tą piłkę bo ci ją zabiorą ,, Ta.. mi jej nie odbiorą, wiem co robię. 
Kolejny gol zawitał dla nas, drużyna Jack'a miała kilka okazji na wstrzelenie nam gola, ale ja jak i reszta na to nie pozwalała. 
Przerwa, wygraliśmy z nimi 10 - 3. 
- Evans, czy mógłbym cię prosić na chwilę do kantorka? - zapytał trener, na co pokiwałam głową i poszłam za nim. 


- Możesz mi powiedzieć, gdzie ty się tak dobrze nauczyłaś grać w piłkę nożną? - Ja pierdziele jakie zdziwienie, to dziewczyny nie mogą grać w nogę? 
- Wie pan co.. w Polsce można tak powiedzieć, chodziłam do takiego klubo piłkarskiego i tam grałam z chłopakami, ale nie mogłam z nimi jeździć na żądne zawody, chyba że ich dopingować. - powiedziałam z dumą - Potem wyprowadziliśmy się do Londynu, tam tata miał przyjaciela który jest trenerem w Chelsea Londyn, tam również uczęszczałam i grałam n treningach z piłkarzami. Mogę powiedzieć, że to oni mnie tak nauczyli grać w nogę. - zaśmiałam się i popatrzyłam na zdziwioną twarz trenera. 
- Dobrze Evans, takie talentu tu nam brakowało. - powiedział - Możesz już iść na przerwę - dodał - A i jeszcze jedno, żeby były wyrównane szanse teraz posiedzisz sobie na ławce i popatrzysz na innych jak grają. - uśmiechną się do mnie. 
- Ale jak to?! A kogo pan chce na moje miejsce postawić?! - w tym momencie byłam oburzona. 
- Rose Hall, zobaczymy jak ona będzie zajmowała się piłką. - zaśmiał się. Wyszłam z jego kantorka i poszłam do szatni a tam zastałam zmartwionych przyjaciół. 
- Hej! Jack! Ja rozumiem, że chciałeś mnie mieć w swojej drużynie, ale i tak już nie będę grała. - usiadłam na jego kolanach i przytuliłam go dla otuchy, ale nic nie powiedział tylko wtulił się we mnie jak dziecko w pluszaka. Spojrzałam na resztę, mieli taki sam wyraz twarzy co Jack.
- Hej co się stało? - popatrzyłam na nich ale żądne z nich nic mi nie chciało powiedzieć, aż tak przeżywali przegraną? 
- Do cholery, powie mi ktoś co się stało czy mam sama dojść do tego?! - wstałam na równe nogi każdy chciał coś już powiedzieć, ale popatrzyli na Jack'a spojrzeniem, żeby to on mi wszystko wytłumaczył. 
- No dalej słucham was.. - nie wiedziałam na co mam liczyć, na złe wiadomości czy może i jeszcze bardziej złe.. sama już nie wiem. 
- Lili... Iggy... bo ona.. - nie dokończył bo tak jakbym mogła z jego głosu wyczytać strasznie mu się łamał.. 
- CO z nią?! Jack gadać co się z nią stało?! - nie wytrzymałam wybuchłam. - Cholera! Jack co się z nią do jasnego aniela stało?! - miałam łzy w oczach, ale powstrzymywałam się od łez. 
- Masz przy sobie telefon? - zapytałam 
- Ta. tak ostatnia torba pod oknem. - powiedział a ja jak strzała wybiegłam z naszej szatni, a udałam się do męskiej. Weszłam do środka, a moje oczy skanowały każdego chłopaka, gdy nagle spoczęły na torbie Jack'a. Podeszłam do niej i zaczęłam w niej szukać jego telefonu. 
- Cholera, gdzie masz ten pieprzony telefon. - powiedziałam cicho pod nosem. - Lili, czy rodzice nie nauczyli cię, że w obcych rzeczach się nie grzebie. - usłyszałam za sobą głos.. głos którego tak nienawidziłam i to strasznie.. 
- Nauczyli, ale na to, akurat mam pozwolenie. - wreszcie poszukałam poszukałam ten piekielny telefon, chciałam wychodzić ale zagrodzono mi drogę. Napotkałam przed swoimi oczami gołą klatkę Luka, ja pitole jego wyrzeźbione ciało wyglądało tak idealnie.. 

Stop! Stop! Stop! Lili hamuj! To nie jest osoba dla ciebie! 

- Przepuść mnie, albo gorzko tego pożałujesz. - warknęłam na niego, przez co zaśmiał się na całą szatnie a reszta chłopaków z nim. 
- A co ty mi możesz zrobić, kochanie. - złapał się swoich ramion i popatrzył na mnie kpiąco. - Ty nawet muchy byś nie skrzywdziła. - zaśmiał się. 
- Tak, a może bym zrobiła takie coś? - podeszłam szybko do niego i zadałam cios z kolanka prosto w jego prywatność. - I nie nazywaj mnie kochanie. - zaczął się zwijać z bólu. Wyszłam ze szatni i wybrałam numer Iggy. 
- Dalej kobieto odbierz.. - chodziłam w kółko, i czekałam aż po trzecim sygnale odbierze, ale załączała się sekretarka. Zadzwonił dzwonek na lekcje, cały czas próbowałam się dodzwonić do Iggy, ale dopiero po którymś razie odebrała. 
- Halo?! Iggy?! Co się stało?! Dzwoniłaś do Jack'a a on mi nic nie chce powiedzieć?! - zaczęłam zadawać milion pytań na minutę. 
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie szloch - Liliana? Czy to ty? Tutaj mama Iggy.. - kobieta wybuchła głośnym płaczem po moich policzkach zaczęły spływać łzy. 
- Coś się stało. - zaczęłam cicho szlochać do telefonu, a po dłuższej chwili uzyskałam wiadomość. 
- Czy mogłabyś przyjechać... to znaczy po tej lekcji co teraz masz? To jest bardzo ważne.. - jeśli mama Iggy odebrała jej telefon i zaczęła płakać to stało się coś złego. 
- Oczywiście że tak, tylko będzie mi pani musiała wysłać adres gdzie mam przyjść. - wytarłam swoje łzy spływające po moich policzkach bo z szatni zaczęli wychodzić na w-f. 
- Dobrze, ale to napiszę ci dopiero jak wyjdziesz już ze szkoły, nie chce cię stresować, żebyś na lekcji nie kontaktowała. - przytaknęłam, chociaż i tak tego kobieta nie widziała, poszłam odłożyć telefon Jack'a na swoje miejsce i wyszłam z tego miejsca. 


Dlaczego w takich momentach musi się wszystko popsuć?! 


Zaraz jak zaszłam nie ustawiłam się do swojej drużyny, tylko usiadłam na ławce. Nie wiem co się dzieje z Jonas, ale nie są to dobre wieści. 
- Halo? ziemia do Lili. - Hood zaczął machać przed mną rękoma, a ja natomiast tępo patrzyłam się krajobraz przed moją twarzą. 
- Nie, nie chłopcy. Żeby były wyrównane szanse, dostajecie zamiast Liliany, Rose. - powiedział trener, wszyscy śmiali się tylko nie nasza ósemka. (ja, Jack, Josh, Mickey, Ben, Nicki, Lily i Sam)
- CO?! Proszę trenera, Rose nie wie co to piłka! Ona dobrze tego nie umie odbić ani biegać, a co dopiero grać. - Hemmings mówiąc to podszedł do trenera trzymając się za miejsce w które kilka minut temu dostał i dodał. - Ja rozumiem że Lili jest dobra, ale jak nie ma grać to może jakąś inną chociaż osobę tylko błagam nie Rose. - Luke wręcz błagał o inną osobę, ale trener pokiwał przecząco głową. 


Gra się już dawno rozpoczęła, tym razem był remis. Przez nie uwagę Hall piłki dostawał kto inny, faktycznie nie umiała nawet jej odbić. 
Czekałam teraz tylko na wybawiający dzwonek, ale nie musiałam na niego długo czekać, gdyż ja jestem judaszem i wszystko potrafię sobie wykrakać, so. 
Szybko pobiegłam do szatni i przebrałam się w swoje rzeczy, wzięłam jeszcze na chwilę telefon Jack'a, napisałam sms'a do Iggy, gdzie mam się udać. 
Szybko wybiegłam z taksówki, wpisałam w gps nazwę ulicy, gdyż nie znałam żadnej chyba że drogę z szkoły do domu do tak. Odpaliłam silnik i ruszyłam


Jak się okazało ulicę na którą poprowadziła mnie nawigacja okazała się szpitalem. 
Zaparkowałam samochód, wzięłam torbę i wyszłam ze samochodu zamykając go na zamek, następnie udałam się do szpitala. 
- Dzień dobry, ja chciałabym się zapytać o Iggy Jonas. - zapytałam kobietę w recepcji. 
- Tak, została przywieziona jakąś godzinę temu. - powiedziała starsza kobieta. - A pani jest kimś z rodziny? - zapytała 
- Nie jestem jej najlepszą przyjaciółką, czy mogłabym się dowiedzieć gdzie ona leży. - kobieta popatrzyła w karty i powiedziała 
- Drugie piętro, sala 216. - podziękowałam i szybko udałam się w wyznaczonym mi kierunku. 
Pod salą zastałam całą zapłakaną mamę Iggy i jej tatę. 
- Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie i podeszłam do nich bliżej. Wtedy zobaczyłam Iggy podłączoną do tych wszystkich komputerów. Łzy zaczęły mi lecieć mimo tego że nie miały. 
- Co..coo sie stało..? zapytałam roztrzęsiona.. 
- Iggy... ona jest... w śpiące.. - jej mama zaczęła płakać coraz głośniej. - I nie wiadomo... czy z tego.. wyjdzie.. - zaczęłam ryczeć jak małe dziecko, nie poważałam na to że ludzie koło mnie przechodzili i gapili się na mnie jak na idiotkę. Osunęłam się po ścianie i schowałam twarz między kolanami. 

Iggy.. ona mogła ... się już nie wybudzić?.. 

________________________________________________________________

OD AUTORKI:
Nie spodziewałam się że będzie taka drama... 
Myślałam, żeby coś innego napisać, ale 
napisałam to. 
Nie wiem czy wam się podoba w ogóle 
to opowiadanie?
Większość z was tylko wchodzi na to,
mówi że są za długie rozdziały, ale 
jak bym pisała takie krótkie jak na swoim 
z jednych opowiadań, to potem byłoby 
,,Dlaczego one są takie krótkie i w ogóle,, 
Jeśli nie chcecie, mogę usunąć tego bloga, i nie będzie wcale go ;//
Nie piszecie również KOMENTARZY to co ja mogę o tym sądzić? 
Rozdziały jak już pisałam pod pierwszym rozdziałem będą ukazywane we 
WTORKI!!! 
Cieszę się, że pod ostatnim rozdziałem było prawie 900 wyświetleń :)) 
Jesteście naprawdę wielcy <3 
Dziękuje również, za komentarze napisane przez ,, Luke Hemmings, Pingwinek Hemmings, Nika6983, Patrycje Kowalczyk i Brave oraz jednego Anonima 
za napisanie takich komentarzy <3 
Przydają się zawsze takie, wiecie lepiej się pisze. 
No ale dobra już koniec. 



9 komentarzy:

  1. Ojeju! Jestem pierwsza.. :3
    Dlaczego Iggy leży w szpitalu?? ;((
    Płakałam jak go czytałam ;cc
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie słucham sobie na twoim blogu Anaconda - Nicki Minaj
    Cuś czuję że między Jack'iem a Lilianą będzie jakaś chemia..
    I na pewno będzie coś złowieszczego w kolejnym B|
    Pisz szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu awwww idealny blog . Luke ! Jezu co jest Iggy? Mam nadzieje ze będzie wszystko dobrze nie moge sie do czekac wtorku. Moje nowe motto to byle do wtorku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdziały są super *.* Masz wielki talent do pisania. Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga <3 Bardzo, ale to bardzo mi się podoba <33 Lily lepsza od chłopaków w piłkę XD Aż wstyd! XD Jak Lily walnęła Luke'a to zaczęłam się śmiać hahahah XD Szkoda mi Iggy ;ccc <33 Szybciutko pisz następny i życzę dalszej weny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wielkim wrażeniem..
    Jestem pewna że Iggy sie nic nie stało poważnego ;cc <3
    Życzymy weny / nika6983

    OdpowiedzUsuń
  6. O moj bozee.. opowiadanie mega <3 swietnie piszesz ;)
    co sie stalo Iggy ?
    Lili lepsza od chlopakow :D
    Zycze weny i czekam na next. ly xx

    OdpowiedzUsuń
  7. super rozdział ♥ zapraszam do siebie http://opowiadanie-neymar-marika.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. NoOO pokazała klasę , tak tu się gra <3333
    CO sie dzieje z Iggy nie umieraj ;( czekam na next
    Nowy blog http://problemy-to-moje-drugie-imie.blogspot.com/
    pozdrawiam + obserwuję :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny. Jack jest naprawdę uroczy. Bardzo go polubiłam. Mam nadzieję, że Iggy się wybudzi. Szkoda mi jej.
    Czekam z niecierpliwością na rozdział 4.
    Weny :*
    http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń